Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz

Przez cztery godziny włóczyłem się po błotach w okolicach Radziejowic.

 

Firma eventowa Extremalne 4×4 wsadziła uczestników wyjazdu integracyjnego do pięciu samochodów terenowych. Ja byłem z nimi jako obserwator-fotograf, bo nazajutrz miałem prowadzić warsztaty dla tej samej grupy.

 

Hi-lift

Jazda po bezdrożach to bliskie mi klimaty. Kiedyś miałem małą terenówkę, na której uczyłem się jeździć w trudnym terenie. Woziłem ze sobą podnośnik hi-lift, którym unosiłem samochód zakopany w błocie lub śniegu, by pod koła coś podłożyć i ruszyć dalej. Opanowanie terenu w samochodzie 4×4 nie było łatwe.

 

Dlatego byłem pod wrażeniem widząc ludzi, którzy po raz pierwszy w życiu siedzieli za kierownicą samochodu 4×4 i dobrze sobie radzili. Jako obserwator przesiadałem się z samochodu do samochodu. Podczas zadań na torze przeszkód śledziłem ich przygody z zewnątrz.

 

Nawet szympans by się nauczył

Niczego nie ujmując uczestnikom kierującym samochodami, myślę że udana przeprawa przez bezdroża to nie ich zasługa. Widziałem jak to było prowadzone przez organizatorów. Tutaj widziałem tajemnicę sukcesu.

 

Właściciel samochodu siedział na miejscu pasażera i był zdany na wyczyny uczestnika. Nie każdy imprezowicz umiejętnie obchodził się z samochodem. Jakimś cudem pięciu instruktorów zachowywało ogromny dystans do sytuacji i nieograniczoną cierpliwość do popełnianych błędów.

 

Wolność popełniania błędów

Trudno mi powiedzieć na ile grupa była świadoma w jak mądry sposób uczono ich nowych, niełatwych kompetencji. Mam nadzieję, że to zauważyli i wezmą trochę tego podejścia do uczenia do swoich przedsięwzięć.

 

Jeśli mam się czegoś nauczyć to potrzebuję wolności popełniania błędów. Gdy jestem w środowisku umożliwiającym mi eksperymentowanie bez obawy o porażkę, to łatwiej dać samemu sobie przyzwolenie na takie podejście.

 

Spina ponad wszystko

Widziałem, że niektórzy uczestnicy idealnie weszli w tę konwencję i byli zupełnie wyluzowani w wykonywaniu zadań. Co ciekawe, stworzenie środowiska stymulującego do odważnego uczenia się na błędach nie na każdego działa. Ktoś stawiający sobie zawsze bardzo wysoko poprzeczkę osiągnięć zapętlał się w trywialnych błędach. Mimo luźnego podejścia trenerów i grupy, miał w głowie jakiś przymus działana w napięciu.

Przypuszczam, że taka osoba potrzebowałaby większej dawki „detoksu od perfekcjonizmu” niż te parę godzin.

 

Pozwalasz sobie na błędy?

Ciekawe na ile widzisz u siebie związek otwartości na błędy i porażki z łatwością uczenia się czegoś nowego?

Gdzie masz przestrzeń eksperymentowania bez zawracania sobie głowy bezbłędnością?

Top