Flow z narzędziem, czyli człowiek zespolony z maszyną

Dłuższy czas stałem na leśnej ścieżce i gapiłem się na pracę operatora ciągnika. Facet przekładał bele drewna ze sterty przy drodze na przyczepę. Siedział w kabinie i przy pomocy manetek sterował wysięgnikiem z chwytakiem. To wyglądało jakby hydrauliczne palce urządzenia były naturalnym przedłużeniem jego dłoni. Przekładał, podrzucał, poprawiał te ogromne bele tak jakby palcami przesuwał patyczki na stole. Miałem wrażenie kompletnego zespolenia operatora z maszyną. Dla mnie to było przednie widowisko.

A ja?!

Zastanawiałem się co jest takim narzędziem w moich rękach, którego mam wyczucie tak jakby było przedłużeniem mnie samego. Moja lekkość i płynność ruchów nie objawia się w pracach manualnych. Wręcz przeciwnie, niezdarność i niezręczność trafniej pasują do mojego opisu niż finezja ruchów. Natomiast poczucie harmonii miewam w ekosystemie cyfrowym. Są narzędzia które czuję. Intuicyjnie rozumiem z czego wynika takie lub inne działanie danego systemu.

Wyczuwam maszynę

Na przykład mam takie poczucie, gdy prowadzę kanał YouTube. Według mnie to taka maszyna budowania i utrzymywania relacji ze społecznością osób dzielących moje zainteresowania. Wyczuwam co i jak dotknąć by to działało. Widzę jakie ruchy spowodowały takie lub inne rezultaty.

Dla widza YouTube to po prostu portal z milionami rozmaitych filmików. Dla prowadzącego kanał jest to narzędzie zasiewania tego czym chce się dzielić z innymi. YouTube działa metodycznie i niewiele dzieje się tam przypadkowo. Silnik który napędza tą maszynę jest ciągle kalibrowany by najskuteczniej trafiać do widza z tym czego potrzebuje.

Moja niespokojna głowa

Moją głowę wypełniają zainteresowania w różnych obszarach. W godzinach pracy jestem pochłonięty zarządzaniem i pomagam innym coraz sprawniej zarządzać. Równie dużo czasu spędzam nad tym co jest dla mnie ważne niebiznesowo. Ostatnio mam fazę na pogłębienie mojego hobby outdoorowego. Zawsze jeździłem rowerem. Czasem więcej, a czasem mniej. Teraz jest to mój główny sposób podróżowania. W kwietniu wydzieliłem na YouTube osobny kanał na podróże, by oddzielić to od mojego poprzedniego hobby czyli gadżetów IT. 

Kilka tysięcy potrzebujących

Zakładając nowy kanał chciałem podzielić się tym, czego się uczę i czego doświadczam. Liczyłem, że są ludzie którzy z tego skorzystają i tacy którzy odnajdą w tym coś swojego i staną się moim „klubem”. Zacząłem od zera. Do dzisiaj dołączyło do społeczności około 160 osób, które postanowiły regularnie być kontakcie. Część z nich dyskutuje ze mną pod filmami lub na Discordzie.

Dzisiaj spoglądam na film, który nagrałem trzy dni temu o przerobieniu 26-letniego roweru górskiego na wyprawowy: 1200 wyświetleń. Przed miesiącem opublikowałem materiał o tym co podmieniłem w nowym rowerze Unibike: 5000 wyświetleń. Najwyraźniej trafiłem w potrzeby kilku tysięcy osób. Wiem dlaczego tak się stało i rozumiem jak zadziałał algorytm w tym przypadku.

Jeśli nadal będę regularnie publikował to pewno w ciągu dwóch lat będzie to kanał, który nie tylko będzie miał ponad tysięczną społeczność ale będzie też przelewał na moje konto po kilkaset złotych miesięcznie. Zawsze miło mieć luźne dodatkowe pieniądze na swoje hobby 🙂

Twój kanał?

Być może czytając powyższe słowa odnajdujesz samego siebie? Może chodzi Ci po głowie pomysł, by być liderem opinii dla swojego grona? Kiedyś opisywałem działania Izy Siwik, która podobnie jak ja, założyła kanał od zera. Jej obszar to projektowanie, budowa i przebudowa domów, a kanał buduje jej biznes. Podobnie moi znajomi Ania i Robert prowadzący kanał Plan Daltoński, czy Ireneusz Osiński oraz Maciej Gnyszka, których aktywność na YouTube śledzę i aktywnie wspierałem, gdy rozwijali kanały.

Jestem do Twojej dyspozycji w przeprowadzeniu kanału YouTube przez pierwsze 18 miesięcy wzrostu. Możesz z tego skorzystać bez skrępowania, bo to nie jest przysługa, ja to robię za pieniądze. Do Ciebie pieniądze wrócą jak tylko postawisz kanał na nogi, więc mamy tu układ wygrana-wygrana. Tutaj jest LINK, gdzie napisałem co jak i kiedy. Zobacz i napisz do mnie.

Co jest Twoim harmonią?

Jeśli gadanie do kamery to nie Twoje klimaty, to skorzystaj z okazji dzisiejszego felietonu, by poszukać odpowiedzi na pytania: Co jest takim narzędziem w moich rękach, które tak czuję jakby było przedłużeniem moich dłoni? Co zrobię by zrobić z tej kompetencji jeszcze lepszy użytek?

Pogodnie pozdrawiam,

Bernard

Czy leci z nami pilot? Sztuczna inteligencja bardzo nam pomaga a nawet za…

Komuś ze znajomych zablokowano konto w mediach społecznościowych z powodu błędnego posądzenia o treści zakazane.

Przed tygodniem mój felieton nie dotarł do 360 osób z powodu blokady na serwerach, a wyjaśniono mi że to mogło być z powodu zawartości, nazwy, adresu, IP lub niewłaściwych linków.

 

Komputer mnie bije?!

Za powyższymi sytuacjami stoi sztuczna inteligencja. Systemy komunikacji zostały tak skonfigurowane, by zapewnić maksymalne bezpieczeństwo. Inteligentne algorytmy analizują treści, decydują i natychmiast wdrażają w życie swoje decyzje.

O godzinie 7:24 w niedzielę 21 maja 2023 na skrzynkę mailową na Wirtualnej Polsce u Pani Doroty próbował przebić się mail od Bernarda Frugi. System uznał, że mail od Frugi nie jest bezpieczny i natychmiast zablokował jego dostarczenie. To samo uczynił z kilkuset innymi odbiorcami, bo mieli dostać tą samą treść.

 

Pani Dorota nie miała pojęcia, że cokolwiek takiego działo się w niedzielny poranek. Później, gdy bezskutecznie szukała w skrzynce mailowej felietonu, bo chciała go przeczytać przy porannej kawie, to pomyślała że pewno Bernard tym razem nic nie napisał. Jak się spotkają na jakimś evencie biznesowym to może o tym zagadnie. W sumie nic wielkiego się nie stało.

 

Zmywarka żyje własny życiem

Powyższy przykład jest stosunkowo niegroźny. Więcej kłopotu powoduje blokowanie w podobny sposób transakcji bankowych czy kont internetowych służących do wykonywania pracy.

 

Piszę o tym by zwrócić Twoją uwagę na zjawisko, które w najbliższym czasie może przybrać na sile. Być może Twój SMS nie dotrze do osoby, z którą chciałeś się pilnie skontaktować. Może nie uda Ci się złożyć zamówienia w sklepie, w którym zwykle kupujesz online. Być może nie będziesz w stanie zmienić w aplikacji ustawienia temperatury na piecu w domowej kotłowni. Być może aplikacja do obsługi zmywarki w Twojej kuchni uzna, że nie masz prawa dostępu.

Nie chcę iść dalej w wymyślaniu coraz istotniejszych dla naszego funkcjonowania obszarów, by nie wpędzić Cię w paranoję.

 

Medycyna i lotnistwo?

Przypuszczam, że systemy bardzo ważne dla naszego bezpieczeństwa szybciej poradzą sobie z problemami i może nawet nie odczujemy pomyłek sztucznej inteligencji. Decyzje w obszarze systemów medycznych lub transportu lotniczego najpewniej będą dużo ostrożniej przekazywane sztucznej inteligencji niż w serwerowni darmowych kont mailowych.

 

Co się dzieje? Dlaczego mamy takie problemy? 

W mojej ocenie jest to nieunikniony efekt uboczny wdrażania niezwykle mocnej technologii. Mamy dowody na to, że sztuczna inteligencja świetnie poradzi sobie z licznymi działaniami zastępując człowieka. Moje umiejętności projektowania okładek do filmów na YouTube, wymyślania słów kluczowych do publikacji online czy tytułów tekstów to poziom przedszkola w porównaniu z tym co potrafi zrobić system oparty o sztuczną inteligencję.

 

Jednak, gdzie drwa rąbią tam drzazgi lecą. Inaczej mówiąc, fascynacja nowymi możliwościami sztucznej inteligencji tak zawładnęła wieloma głowami i portfelami, że widzę to jak nieunikniony kierunek. Systemy sztucznej inteligencji wdrażane do coraz to nowych obszarów naszego życia będą powodować przejściowe problemy. Po kilku tygodniach lub miesiącach problemy będą znikać, bo administratorzy poprawią konfigurację a sztuczna inteligencje uczy się na swoich pomyłkach. Potem pewno problemy pojawią się na innym poziomie, gdy już nie będzie ludzkich administratorów. Mam nadzieję, że tamtej fazy jeszcze daleko.

 

Co to praktycznie oznacza dla Ciebie i dla mnie?

Myślę, że warto przypomnieć sobie o alternatywnych rozwiązaniach, gdzie sztuczna inteligencja nie rządzi. Jeśli ktoś dziwnie nie odpowiada na Twojego SMSa to zadzwoń do niego.

Jeśli setki ludzi nie dostają mojego felietonu to wracam do publikowania ich także na stronieby Czytelnik szukając w niedzielny poranek nowego artykułu nie był skazany na maile. Jeśli aplikacja Twojego urządzenia AGD nie działa to sięgnij do instrukcję obsługi i ręczne sterowanie na urządzeniu.

 

Pogodnie pozdrawiam,

Bernard

 

 

====PONIŻEJ PRZESYŁAM KOPIĘ FELIETONU SPRZED TYGODNIA BO OKOŁO 400 Z WAS NIE DOSTAŁO TEGO TEKSTU Z POWODU ODRZUCENIA PRZEZ SERWERY====

 

 

Dzień dobry

 

„Jak w książce >>Dzikie serce<<  Eldredge’a. Tęsknoty męskiej duszy. Ja się duszę i coś zmienić muszę. Zwłaszcza że też 53…”

 

Powyższe zdanie napisał widz pod nagraniem mojej biwakowej transmisji na youtube. Coś w tym jest! Znam książkę „Dzikie serce”.

Eldredge przekonuje w niej, że facet musi udać się w góry duszy, na pustynię i w niezbadane rejony, by odzyskać swoje serce.

 

Ruszyć w długą

Niedawno rozmawiałem ze znajomym, który miał w zwyczaju brać plecak i wędrować przed siebie. Zdarzało mu się, że był zaczepiany przez ludzi, dla których był uosobieniem ich niespełnionych pragnień. Ktoś mu wyznał, że czuje się jak przykuty do codziennego, stabilnego życia i marzy by też „ruszyć w długą”.

 

Nie wiem czy to sprawa męska czy ludzka. Dzisiaj mówić, że coś jest sprawą męską wydaje się na wstępie podejrzane. Nie jestem specjalistą od płci i tożsamości płciowej, więc pozostanę przy swoim osobistym doświadczeniu. Dla jednego będzie to doświadczenie męskie, dla innej ludzkie.

 

Wody w bród

W czwartek po pracy ruszyłem rowerem z Wolbromia. To był chłodny, deszczowy dzień. Miałem pomysł na pstrąga na kolację w Ojcowie. W zasadzie nie miałem żadnego planu i zdawałem się na to co wieczór przyniesie. Pstrąg był jedną z opcji podpowiedzianą przez znajomego. Kilka kilometrów przed Ojcowem szlak przecinał   Prądnik. Rzeka niewielka, a przede mną był bród z betonowych płyt. Deszcz podniósł poziom wody, strumień okazał się mocny.  Po wjechaniu rowerem przewróciłem się i byłem w skąpany w Prądniku. 

Nic poważnego się nie stało, ekwipunek był w wodoszczelnych sakwach, a prędkość niewielka więc bez urazów.

Pamiętam myśl, która przeleciała mi przez głowę w ułamku sekundy, gdy już wpadałem do wody. To była emocja totalnego zaskoczenia, takiej wręcz fascynacji tym że dzieje się coś nieprzewidzianego i nieoczekiwanego.

Ani mnie to nie przestraszyło, ani nie zezłościło, ani nie zasmuciło. Tylko takie zaintrygowanie tym, że to się stało. Chyba coś jest na rzeczy z tym „Dzikim sercem”.

 

Niemiecki turysta

Przemoczone buty zmieniłem na sandały i stylowo założyłem pod nie skarpety. Niemieccy turyści widzieliby we mnie swego towarzysza (pozwalam sobie na żart, bo na świecie napotkani ludzie ze skarpetami w sandałach niemal zawsze okazywali się Niemcami). Suchością stóp długo się nie nacieszyłem, bo od Ojcowa wdrapywałem się drogą Zamkową w stronę Maszyc. Szlak był tak mokry i śliski, że rower tracił przyczepność. Koniec końców pchałem go pod górę włażąc w kałuże.

 

Budyń zamiast pstrąga

Na googlach poszukałem pola biwakowego i dotarłem tam zmarznięty, ale szczęśliwy z właśnie pokonanych wyzwań. Ogrzałem nogi w puchowym śpiworze i przed dwudziestą odpaliłem transmisję dla mojej gadżeciarskiej społeczności na YouTube. Zamiast pstrąga w Ojcowie miałem budyń na kempingu i też z tego byłem zadowolony.

 

Infekcje i balsamy

Dzisiaj jest niedziela. Jestem pełen sił i energii. Dobrze się czuję. Dlaczego o tym piszę? Bo w ubiegłym tygodniu ktoś wyraził obawę, że wycieczki w deszczowe i zimnie dni są nieprzyjemne i potem łapie się infekcje. U mnie ani nie wystąpiła nieprzyjemność ani infekcja.

 

Każdy z nas jest nieco inaczej skonstruowany i mój styl życia z pewnością nie jest uniwersalny. Aczkolwiek autor słów „ja się duszę i coś zmienić muszę” mógłby dać sobie szansę na jeden czy dwa dni samotnej wycieczki bez szczegółowego planu i celu. Być może to byłoby dla niego balsamem.

 

Jakie są Twoje refleksje i doświadczenia w tym temacie? Na ile widzisz u siebie lub u innych jakieś pragnienia „dzikości serca”?

 

Pogodnie pozdrawiam,

Bernard

Między Przemyślem a Bachmutem

Dzień dobry,
Zdrowia życzę, bo zdrowie jest najważniejsze! – na takie winszowanie jakiś ksiądz narzekał wskazując, że są wartości istotniejsze od zdrowia.

Proza bólu

Dzień przed Wigilią zadzwoniłem do znajomego, by podziękować za to i owo, a on mi mówi, że całą rodziną leżą w łóżku bo zmorzyła ich grypa. Życzyłem mu przede wszystkim zdrowia.

Gdy chłop leży z gorączką 39 stopni to zamiast opowiadać mu o znaczeniu życia wiecznego, życzyłem mu zdrowia.

Myślę, że wspomniany ksiądz ma rację przypominając, że lepiej zainteresować się swoim długofalowym, wiecznym dobrostanem, niż chwilowym fizycznym świętym spokojem. Tylko, że w czasie ataku bólu i choroby naturalnie skupiamy się na zwalczeniu choroby i to co pilne przejmuje władzę nad tym co fundamentalnie ważne.

Układ Otwarty

Dlaczego o tym piszę? Bo na jutjubowym kanale Układ Otwarty obejrzałem rozmowę Igora Janke z polskim medykiem wojskowym Damianem Dudą służącym w okolicach Bachmutu (tutaj jest LINK).

 

Od lutego staram się zachować pogodę ducha, mimo trwającej wojny. Robię to na co mam wpływ, staram się pogodzić z tym na co wpływu nie mam i modlę się o mądrość by odróżniać jedne sytuacje od drugich.

Chodzi o mój dom

Mieszkam i pracuję w zacisznym, ogrzanym i podłączonym do wszelkich możliwych mediów domu w Nadarzynie. Jeden dzień jazdy ode mnie jest linia frontu, gdzie Pan Damian i jego koledzy służą w zimnie, błocie, bez prądu i przy ciągłym zagrożeniu.

Ukraińcy trzymają tam linię frontu, która w moim rozumieniu sytuacji jest frontem naszej wojny. Myślę, że gdyby rosyjskich sił tam nie związano, to przyszliby po nas, po naszą ziemię i nasze domy.

Może inaczej to widzisz i być może masz większy ode mnie dystans do tego co dzieje się na Ukrainie. Nie roszczę sobie prawa do obiektywnej prawdy, a jedynie dzielę się moim rozumieniem sytuacji.

Betania w Przemyślu

Igor Janke i Damian Duda proszą o pomoc finansową, by starczyło środków na to co się dzieje. Wpłaciłem 300 złotych na wsparcie medyków na froncie. Zaś kilka dni wcześniej napisał do mnie znajomy, prosząc bym zachęcił osoby z mojego kręgu do zrzutki na prace wykończeniowe hospicjum w Przemyślu (tutaj jest LINK). Od 2019 roku wspieram jego dzieło i z każdego sprzedanego egzemplarza książki „Skuteczny manager” odkładam 3 złote na hospicjum. Jeśli mieszkańcy Przemyśla i okolic także wspierają to dzieło swoimi darowiznami to pewno uda się ukończyć dzieło, które ma służyć tamtej społeczności lokalnej.

Dla osób niezwiązanych z Przemyślem przed lutym mogła to być okazja do zrobienia czegoś dobrego i przy okazji wsparcia dzieła w ubogim zakątku Polski.

Moje buty na Ukrainie

Jednak teraz nie potrafię wykrzesać z siebie zaangażowania w ogólnopolskie wspieranie przemyskiego hospicjum, gdy moje buty zimowe pojechały na Ukrainę.

Przypuszczalnie wojna się za jakiś czas skończy, a nasi ludzie wrócą z frontu do swoich rodzin. Wtedy nie będzie zrzutek na wojennych medyków, ani kupowania dronów dla żołnierzy siedzących w okopach. Dobra wola i chęć pomocy tych, którym lepiej się wiedzie, pójdzie wtedy pewno w lokalne dzieła, takie jak hospicjum w Przemyślu.

Niech Bóg ma Was w opiece

Na początku felietonu napisałem, że skupienie na doraźnych sprawach kosztem długofalowych to kiepska taktyka. W bożonarodzeniowym rozrachunku to nie zdrowie jest najważniejsze tylko życie wieczne.

W cywilizacyjnym rozrachunku przyszłości naszego kraju to opieka nad starymi i cierpiącymi będzie ważniejsza niż donieckie błota.

Tylko, że tak jak choremu przyjacielowi życzyłem przede wszystkim zdrowia, tak moje myśli są dzisiaj przy facetach narażających życie między Bachmutem a Sołedarem.

Zamiast życzyć Tobie i sobie „Wesołych Świąt” proszę Cię o chwilę modlitwy lub wysłanie ciepłych myśli tym co Święta spędzają na wojnie.

Pogodnie pozdrawiam,

Bernard Fruga

Wiem dlaczego Ukraina wygrywa, bo znam Olega

Wojna sprawiła, że zawalił mu się świat. Całymi dnami siedział i czytał jakieś wycinki z gazet. Nie był w stanie niczego pożytecznego robić. Na szczęście jego żona miała głowę na karku i poprzez swoją operatywność zapewniła rodzinie byt w czasie okupacji.

Taką historię o swoich dziadkach opowiadał ktoś ze znajomych.

Wycinki gazet

80 lat temu nie było mediów społecznościowych, całodobowych kanałów informacyjnych ani botów wpływających na to co wiemy i jak o tym myślimy.

Dzisiaj pokusa by odkleić się od życia i zamieszkać wśród „wycinków z gazet” jest niepomiernie większa.

Ktoś w mijającym tygodniu powiedział, że poza wojną, w której giną ludzie za naszą wschodnią granicą, toczy się wojna o nasze umysły.

Czwartkowa pobudka

W czwartek obudziłem się jeszcze przed budzikiem. Było jakoś około piątej rano. Po półgodzinnej medytacji zabrałem się za codzienną rutynę. Sprawdziłem maile i rzuciłem okiem czy ktoś mnie nie zaczepiał w mediach społecznościowych. Wtedy trafiłem na post Agnieszki Romaszewskiej, która napisała o początku wojny na Ukrainie. Więcej szczegółów znalazłem na którymś z brytyjskich serwisów prasowych.

Dzięki Bogu miałem dwie godziny do rozpoczęcia pierwszych spotkań biznesowych online. Zdążyłem zebrać myśli i przestawić głowę na tryb pracy.

Jak mam pomóc?

Tego dnia czekało mnie kilkanaście indywidualnych konsultacji.   Olega mogłem tylko łapać SMSami. Dopiero po południu udało nam się porozmawiać.

Na szczęście jego bliscy są bezpieczni w zachodniej części Ukrainy.

Jak to zwykle bywa, w sytuacji, na którą nie mam wpływu włącza mi się chęć by jednak coś zrobić. Na moje pytanie o to jakiej pomocy potrzeba, Oleg odpowiedział spokojnie i trzeźwo:

Musimy jeszcze bardziej rozwijać to co robimy w biznesie, bym mógł regularnie dawać pieniądze moim na Ukrainie.

Wspierać regularnie

Przecież to oczywiste! Jednorazowa pomoc to piękny gest. Tylko jak uczy doświadczenie organizacji charytatywnych łatwo zebrać jednorazowe środki, gdy dzieje się coś strasznego. Trudniej dostawać regularne wsparcie, gdy dramat nie przebija się na pierwsze strony mediów. Co z oczu to z serca.

Oleg i jego świat

Oleg ma do wyżywienia piątkę dzieci, a teraz ma jeszcze pomagać bliskim po drugiej stronie granicy.   Pracujemy razem, ramię w ramię, więc jego wyższy bieg musimy wrzucić razem. Chętnie wniosę swój wkład.

Tu nie czas na ślęczenie przed telewizorem i odpływanie w myśli „a co to będzie?”, „na ile jesteśmy bezpieczni?”, „a co tam się jeszcze dzisiaj wydarzyło?”.

Oleg jest twardym gościem. Nie jedno widział, nie jedno przeżył. Teraz, gdy jego naród walczy o przetrwanie, Oleg wie, że najlepsze co może zrobić to trzeźwo i racjonalnie budować scenariusz na przyszłość.

Boże, co to będzie?!

Jakże to kontrastuje z niejednym z moich znajomych, którzy histeryzują faszerowani propagandową papką z mediów walczących o słupki oglądalności. Ktoś uwierzył w nachalnie powtarzanego newsa o koszmarnych kolejkach na stacjach benzynowych. Ktoś inny wycofał wszystkie pieniądze z banku. Ktoś odwołał wyjazd w delegację do innego województwa, bo „w taki czas lepiej być z bliskimi”.

Ukraina wygrała

Jeśli prawdą jest, że Rosja prowadzi równie intensywnie wojnę o nasze umysły, jak prowadzi walki na lądzie, to może warto wziąć przykład z Olega?

On i jego koledzy nie panikują. Robią swoje. Weryfikują informacje sprawdzając w pewnych źródłach. Jestem spokojny, że wygrają wojnę o swoje umysły. Nie wiem, jak się skończy walka o ich ziemię. Lecz jak wygrają w głowie, to ziemię koniec końców też odbiją. Żaden ruski diabeł nie jest wieczny i oni to wiedzą.

Pokarm dla głowy

Co z nami? Zacznijmy wygrywać w głowie! Na szczęście znam coraz więcej osób, które wyłączyły te durne telewizory, przestały wierzyć w bzdury podawane w sieci przez jakieś dziwne osoby.

Mówi się, że kondycja fizyczna równie mocno zależy od diety co od ćwiczeń. Zatem kondycja umysłowa równie mocno zależy od sprawności intelektualnej co od informacji, którymi karmimy zmysły. Jaki bym nie był inteligentny, to gdy nafaszeruję się gównianymi informacjami to doprowadzę do umysłowej sr… niewydolności jelit.
Zalecam dietę informacyjną!

Warto posłuchać

To by było na tyle. Jeśli chcesz bliżej poznać Olega, to tu wklejam LINK do YouTuba, gdzie właśnie zaczęliśmy publikować nasze pogawędki o tym co robimy w biznesie. Jeśli wejdziesz, by posłuchać to proszę Cię kliknij tam guzik „Subskrybuj”, bo dzięki temu portal poda dalej nasze filmy widząc, że ktokolwiek ogląda ten kanał.

Muszę jeszcze dodać: ależ mi Ukraińcy zaimponowali w tym tygodniu swoim hartem ducha!

Pogodnie Cię pozdrawiam,

Bernard Fruga

 

Bernard Fruga. Wideoblog

Top